17 czerwca 2012

CACIB Kraków

yop, tata ma talent do robienia zdjęć z dobrej perspektywy, na których pies wygląda korzystnie i kadr jest ciekawy. ♥

Międzynarodowa Wystawa Psów Rasowych
Kraków 16-17.06.2012

COREY Perfecto Perro
ocena: Doskonała
lokata: - (/5)
sędzia: Aleksandra Lubaszka
opis: "Niezbyt mocna, dobrego formatu, o ładnej głowie, jeszcze płytkiej klatce piersiowej, bardzo dobrym kątowaniu i ruchu kończyn."









Marie Zielińska - dziękujemy za pożyczenie ringówki, nasza spokojnie czekała w samochodzie, aż wrócimy. Gdyby nie ta, wystawiałabym na smyczy. ;)

W planach chyba dopiero Częstochowa w październiku i Wieluń w listopadzie (o ile się odbędzie).

16 czerwca 2012

Krajowa Kraków

KWP I Grupy FCI
Kraków 16.06.2012

COREY Perfecto Perro
ocena: Doskonała
lokata: I (/1)
sędzia: Mariola Semik
opis: "Dobrej wielkości, wystarczająco mocna kość, głowa poprawna w rzeźbie, dobrze noszona, nie mam zastrzeżeń do formatu, dobre ustawienie kończyn, poprawne kątowanie, życzyłabym jej lepszej szaty."
Ja też bym jej tego życzyła. ;)



Sędzina bardzo przyjemna, wywarła na mnie pozytywne wrażenie, nie trzeba było za dużo biegać, ale oceniała dokładnie. A Corey przy porównaniu tak wybuchła agresją, że szkoda gadać... Stres (nie jest fanką jeżdżenia samochodem, a natłok psów też na nią działa) i mocne geny agresji zrobiły swoje.








Ogólnie zadowolone, jutro międzynarodówka, uhm...

7 czerwca 2012

Kraków

Piszę tylko, żeby poinformować, że pojawimy się na wystawach w Krakowie. ;)
Gdyby ktoś cyknął Corey parę fotek to proszę o kontakt.


Na tych wystawach:
Krajowa Wystawa I grupy FCI 16.06.2012 Kraków

CACIB 17.06.2012 Kraków


I kilka zdjęć:


Corey oczywiście musiała dorwać kotka i zacząć go iskać. :3

Teraz strzeże swojej zdobyczy, żeby się zbytnio nie oddalała.

Może się pochwalić i zapozować do pamiątkowego zdjęcia, bo kot już jest jej  .

I Atena.

18 maja 2012

agresja

 cześć. ;)
wróciłam już do domu (już dawno, ale wolałam się nie pokazywać bez obiecanych nowych fotek). w Egipcie było bardzo fajnie, co więcej mogę rzec? nie będę nikogo zanudzać, bo to blog Corey (w głównej mierze).
po dłuższych wakacjach wzięłyśmy się za trenowanie. skaczemy, sztuczkujemy, szalejemy za piłką. ot, tak spędzamy czas. a, no i zapomniałam - pasiemy.


czego? nie widzisz, że pracuję?

zaraz będę ją miała!

jęzorek i mina z serii "ucieczka z psychiatryka"

 Co jeszcze? A tak, starałam się oduczyć Corey szczekania i doskakiwania do płotu i do innych psów. Przyznam szczerze, metodą niezbyt pozytywną, bo nagradzanie psa za przejście obok płotu bez szarpania się nie wywarło na mojej suce żadnego wrażenia. Wzięłam więc palcat od koni, smycz i smaki i ruszyłam do sąsiadów.
 Za każde rzucanie się na płot czy ciągnięcie dostawała klapsa batem. Nie mocnego, bo nie chodziło mi o skatowanie psa, ale danie mu sygnału, że jego zachowanie jest niepożądane. (Coś a la praktyki sławetnego Zaklinacza Psów, który daje psu bodziec, uderzając w bok.) Skutek? Corey zaczęła skupiać uwagę na mnie (o czym też była wcześniej mowa, że ma z tym problem), ignorowała psy, a nawet szła spokojniej przy nodze. Nie wiem, jakim cudem właśnie zaczęła się na mnie skupiać i lepiej chodzić na smyczy, ale były to pozytywne skutki uboczne takiej metody.
 Mimo wszystko nie polecam. Ja sięgnęłam po palcat w ostateczności i nadal mam wątpliwości, czy dobrze zrobiłam. Fakt, że mogę teraz spokojnie iść drogą, nie szarpiąc się z psem nie do końca mnie przekonuje. Dobrze, że nie trafiła mi się zanadto lękliwa suka, bo nadszarpnęłabym dużo więcej jej zaufania niż w przypadku mojej tri.
 


27 kwietnia 2012

Egipt

cóż, już po egzaminach. poszło... raczej dobrze. najgorsza była część przyrodnicza. matma dziwnie prosta, chociaż potknęłam się na zamkniętych. ;D zobaczymy w czerwcu, kiedy będą oficjalne wyniki.


co słychać? wyjeżdżam dzisiaj do Egiptu, fotek nowych nie ma, za tydzień wrócę i może uraczę Was nowymi zdjęciami.
plany wystawowe? być może Kraków x2 w czerwcu.

do zobaczenia! :D

21 kwietnia 2012

kit

Witajcie. ;)
Wreszcie zabrałam się za post, ale będzie króciutko. Z "najświeższych" informacji - w sobotę Corey miała mały wypadek. Pękła jej poduszka u tylnej łapy. Weterynarz nas odwiedził i stwierdził, że "sama się wyliże". Okej. Jest już lepiej, nawet nie widać, żeby kulała, ale przyznam, że się o nią martwiłam.
Nie będzie długiego postu, bo muszę się uczyć. Tak, wtorek, środa, czwartek - egzaminy. Boję się, że nagle dostanę typowego zaćmienia i będzie po wszystkim. Oby było okej. Trzymajcie kciuki. ;)
Kilka zdjęć (z telefonu), którymi musicie się zadowolić. Obiecuję, że niebawem wezmę się w garść i skombinuję jakieś lepsze zdjęcia.

heheh, zabawa w programie. nie pytajcie. :>




 raaaaaaar!


i stare. na przypomnienie tego, jaka była mała Cor. :D


Do zobaczenia!

6 kwietnia 2012

1000

Hej. :d

Znowu się chwalimy. Teraz czym innym. Wchodzę, a tutaj akurat 1000 wizyt. To co robię? Print Screen'a. ;p Jestem bardzo zadowolona, że blog nadal jako tako żyje i, co więcej, jest odwiedzany.

Udokumentowane.


 Na wystawie w Częstochowie raczej się nie pojawimy. A na pewno nie na ringu. Jeśli chodzi o inne, to będę Was informować.

A z okazji 1000 odwiedzin... Może jakieś modyfikacje strony. Zobaczymy. Może coś uda się zrobić, jeżeli zaprzęgnę kogoś do pracy nad nowym bannerem, bo moje zdolności w tym kierunku są doprawdy... nikłe. ;p


 Kupuję Corey identyfikator. KLIK! I teraz pytanie: który kształt, który kolor i jaki tekst? :> Myślałam nad łapką (A02), kostką (A01) albo gwiazdką (A15). A kolor? Chyba czerwony z białym nadrukiem. Chociaż... Może żółty? Albo zielony? I niebieski? Naprawdę nie wiem, na co się zdecydować. Tekst. Raczej typowe "Jestem Corey. Mam tatuaż." a z tyłu adres i kontakt. Hm?

4 kwietnia 2012

what the?

Cześć!

Nie pisałam, bo nie mam żadnych, ale to żadnych nowych zdjęć. A notka bez zdjęcia wydaje mi się nieco nudna. O czym to ja miałam Wam wspomnieć? A, miałam się pochwalić. :> Otóż Corey nauczyła się powściągać swoje zapędy do piłki. Tzn. kiedy mówię "nie rusz" i rzucę piłkę, ta tylko leży i patrzy uważnie. Jak rzeknę "idź!", startuje jak błyskawica. Nic takiego, w posłuszeństwie czy obedience tego typu zadania są na porządku dziennym, ale dla mnie to swego rodzaju sukces, bo wcześniej nic jej nie odciągnęło od zabawki.
Po drugie? Mówię zostań, oddalam się, wołam "chodź", wystawiając nogę. Corey wskakuje na moje udo, ja w tym czasie rzucam piłkę, a ta ją łapie. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Pewnie większość i tak wie, o co mi biega.
Wcześniej już wskakiwała na plecy, ale teraz umie także "zaczepiać się" łapami na ramieniu tak, że mogę iść z nią praktycznie wyprostowana, podpierając ją tylko dłonią. Tak czy siak, zdjęć nie dam, bo i nie mam.
Zepsuło się natomiast chodzenie przy nodze... Ale pracujemy, pracujemy! ;)

Może pojawimy się na wystawie w Częstochowie 22. kwietnia, ale nic nie wiadomo, bo 24-26 mam egzaminy. Pewnie i tak nie będę powtarzać, ale jednak... Zobaczymy. ;)



Zmykam, może uda mi się następnym razem wrzucić jakieś aktualne zdjęcia. ;p

20 marca 2012

problemy

CZEŚĆ!

Ten post poświęcę problemom, które mam z tym złem wcielonym imieniem Corey. Przyznam, że jest ich kilka, ale patrząc na inne psy, mogło być ich o wiele, wiele więcej. Nie załamuję się, bo psica jest jeszcze dość młoda i da się je pewnie wykorzenić z jej świadomości.

Od czego zacząć? A, dobra, może od najgorszego z możliwych złego nawyku. Pasienie samochodów. Jesteśmy na etapie robienia zmian na podwórku koło domu, budowania garażu i zmieniania kostki. Jak to pracownicy - zostawiają wszystko, co jest możliwe, otwarte. Jakby nie wiedzieli, że furtkę i bramę można też zamknąć. A Corey? Corey wykorzystuje każdą okazję, ustawia się przy drodze i czyha na niczego nieświadomych kierowców. Do tej pory zawsze wyhamuje przed autami na czas, ale najgorzej było zimą, kiedy na drodze była szklanka. Mój border wpadał w poślizg i nie mógł się zatrzymać.
Może nie jest to optymalne rozwiązanie, ale na czas mojej nieobecności (szkoła) najczęściej jest po prostu wiązana albo siedzi praktycznie cały czas w domu. Nie jest sama, ale też nie ma zapewnionej odpowiedniej porcji ruchu. Kiedy jednak wracam, od razu jest spuszczana/wypuszczana i wtedy trochę ją zmęczę na dworze. Wiem jednak, że kiedyś po prostu może zginąć na drodze.

Kolejny kłopot - agresja wobec innych psów. Sądzę, że Corey nauczyła się jej od naszego drugiego psa, Luny, która jest znajdą. Dla przykładu: na pierwszej wystawie (lipiec) suka zachowywała się wzorcowo. Była skupiona na mnie, fakt, do obcych psów podchodziła z rezerwą, ale po chwili machała już ogonem i przymilała się do nich, a nie nie z agresją. Już na drugiej wystawie (październik) wszyscy interesowali ją bardziej niż moja osoba. W kolejce po katalog stale zaczepiała inne psy i warczała na nie. Na ringu, przy kłusowaniu, ciągle rozpraszała się innymi psami i ciągnęła na ringówce w ich stronę, by się z nimi skonfrontować.
W życiu codziennym też akceptuje niewiele innych osobników. Na spacerze, jak mijamy ogródek z psem, od razu ciągnie do ogrodzenia, szczekając i warcząc.

Pasienie koni. Jako że mam prócz psa i kota także dwie klacze, codziennie z nimi przebywam. Corey chodzi ze mną. Fakt, nie mogę powiedzieć, że tylko mi przeszkadza, bo pomaga je wprowadzić do boksów itp., ale tym samym naraża siebie na kopnięcia. Kiedy też jestem ja i konie, bez wahania skupia się na obiekcie pasienia.


Przywoływanie. A to się wiąże z powyższym. Jeżeli jesteśmy same, przychodzi bez wahania. Kiedy jednak na horyzoncie pojawi się pies/koń/samochód, jest problem.



Bardzo proszę o jakiekolwiek rady co do tego, jak pozbyć się tych nawyków. Najbardziej zależy mi na wykorzenieniu pasienia samochodów i agresji wobec innych psów, a także przywoływania (czyli praktycznie wszystkiego ;)).
Jeżeli ktoś ma jakieś pomysły, proszę pisać:
a) komentarze
b) na GG: 10966188
c) na maila: wiktabc@op.pl
d) na konto Tvetto na forum border collie

Będę wdzięczna za jakiekolwiek zainteresowanie tymi kłopotami i reakcję z Waszej strony.


Pozdrawiam ;)

4 marca 2012

sztuczki

hej, suczki, na na na na, 
my znamy wasze sztuczki, na na na na.

obiecałam co poniektórym osobom, że coś napiszę. ale że nie mam co, więc pokrótce na temat sztuczek, które moja Corey ma w zanadrzu. zacznijmy od najprostszych, o których właściwie nie powinnam wspominać, bo zna je pewnie nawet najgłupszy Burek. no i reszta, których być może jakiś Azor nie zna. <:
  • siad
  • waruj
  • zostań
  • daj głos
  • daj łapę
  • drugą
  • przybij piątkę
  • obrót
  • czołgaj się
  • hop
  • zejdź
  • proś
  • klękaj (przód na ziemi, a zadek w górze)
  • zostaw
  • do mnie (chociaż czasami coś jej odpierdzieli i ma mnie w dupie - to miłe z jej strony...)
  • podaj
  • nie rusz
  • wyj
  • noga
  • chodzenie do tyłu
  • równaj
  • kłus
  • wystawa
  • aport
  • łapie piłeczki
  • wskakuje na plecy
  • przeskakuje przez uniesioną nogę
  • zagania konie
  • przeskakuje przez leżącą Lunę - drugiego psa
  • zmienia pozycje (np. siad -> leżeć -> stój -> siad -> stój itd.)
  • przynosi piłeczki (nie, nie aport. po prostu jak powiem 'gdzie piłka?' to ona znajduje zabawkę i mi ją przynosi)
  • targetowanie tylnymi łapami (na razie wchodzi zadkiem na pięć sporawych książek)
to chyba wszystko.
poza tym ćwiczymy sobie frisbee, agility no i obedience. ale najczęściej po prostu sobie piłeczkujemy dla relaksu. nie ma u nas nigdzie toru agility, więc trzeba się zadowolić hopkami z drewna, dźwigniami z deski a tunelem... a tunelu nie ma, ha!
frisbee - nie mam sił do Corey. że też nie mogłam trafić na jakiegoś bołdełka, który by nie wykańczał wszystkich dysków zanim zaczynamy się w ogóle uczyć czegoś nowego. pogryzła już multum talerzy. ale i tak ją ubóstwiam. <3
obedience - jak na razie tylko sobie chodzimy, każę jej zostać, przybiec etc. słabe początki.

zdjęć nowych nie ma, więc... no więc nie będzie. :p


cześć!

3 lutego 2012

Włochy

No więc jeszcze nie wstawiłam tutaj zdjęć z Włoch. Tak więc wylecieliśmy z Katowic 30 grudnia 2011roku. W Rzymie byliśmy rano, a w domu cioci - siostry mojego taty - około południa. Cel? Chrzciny kuzyna, które odbyły się w tegorocznego Sylwestra. 
Fajerwerki we Włoszech nie są tak spektakularne jak w Polsce. Przynajmniej nie w tamtej miejscowości. Rozległe tereny sprawiają, że fajerwerki nielicznych, którzy je odpalili, widoczne były z bardzo daleka. Nijak można było więc podziwiać widowiskowe pokazy na niebie.
Do domu wróciłam 6 stycznia 2012roku. Więcej się nie będę rozpisywać, bo Was to pewnie niezbyt interesuje. ;) 

A oto kilka zdjęć:
Ten przystojniak to Billy. Dzięki niemu miałam namiastkę Corey w Italii. <3




 Antonio Francesco. (;







na razie tyle zdjęć. następnym razem reszta, z Rzymu. (;


cześć!

28 stycznia 2012

Coreyowy rok!

cześć!

29 I 2012r.
 nic innego jak pierwsze urodziny mojej paskudy.

z tej okazji krótki przegląd zdjęć.





















Przez ten niecały rok zdążyłam już poznać swojego psa. Chociaż marzyłam o idealnym Borderze, trafiłam na taką paskudę. Chciałam cudownego psa do nauki, który byłby chętny do szkolenia w każdej chwili. I na takiego trafiłam. Co mi się w Corey nie podoba to sierść. I na tym się skończy. Czasem mnie olewa, szczególnie w obecności koni, ale wiem, że to jedynie mój błąd w wychowaniu jej. Pasienie samochodów to nawyk, który jest niebezpieczny, a jednocześnie głęboko zakorzeniony w tym jej móżdżku. Pamiętam dzień, w którym pojechaliśmy po nią. Cztery godziny jazdy do Poznania. Istna udręka. Na miejscu jednak przywitało nas wesołe stadko, mniejsze niż wcześniej, bo kilka psów odjechało już do nowych domów. Hodowczyni przekazała nam Corey i wkrótce ruszyliśmy w drogę powrotną. Na początku pisnęła kilka razy, po czym w spokoju ułożyła się w kocyku i przespała praktycznie całą drogę. W domu ciekawie rozglądała się po każdym kącie. Pierwsza noc upłynęła bardzo spokojnie. Przy łóżku, w swoim kojcu, tylko parę razy się wierciła. Kiedy jednak włożyłam rękę, przytuliła się do niej. W nocy wychodziłyśmy na dwór na siku co kilka godzin, żeby utrwalić w niej dobry nawyk. Podczas którejś nocy z rzędu jednak nie wyszłyśmy i, o dziwo, cały kojec pozostał w czystości. Wielki plus, bo naukę czystości miała już za sobą. Nauczyła się podłoża - trawy i nigdy nie kusił ją dywan czy panele. Pierwsze sztuczki też okazały się łatwo przyswajalne. Młody mózg łaknął pracy. Siad, daj łapę, waruj pojęła w mig. Później przyszedł czas na trudniejsze komendy, jednak nie chciałam jej zbytnio przemęczać. A konkretniej jej stawów, bowiem od początku zmagała się już ze stromymi schodami. Polecenia wymagające wyskoków czy akrobacji zostawiłam więc na późniejszy okres. Zostały więc zostań, daj głos, obrót, hop, zejdź, zostaw, daj, siku, czołgaj się, proś, klękaj, turlaj się, przynieś. To chyba większość z tych, które wtedy przyswoiła. Aktualnie uczymy się świadomości zadu. Targetowanie tylnymi łapami w chwili obecnej na trzech książkach. Niestety nie ma blisko nas toru agility, a frisbee to ja nie potrafię rzucać, niż Corey łapać. Sportów więc nie uprawiamy. Chociaż zastanawiam się nad frisbee (o ile poćwiczę rzuty) i nad obedience. Dog trekking - okej, bardzo chętnie, gdybym lubiła chodzić. Flyball? Też nie ma gdzie. Pozostaje nam więc uczyć się sztuczek i skakać na prymitywnych, własnoręcznie zrobionych hopkach.
Nasze wystawy? Pierwsza w Gdyni. Baby. Strasznie zżerały mnie nerwy, ale Corey była spokojna. Do obcych psów podchodziła z otwartością. Poznałam wtedy Justynę i Drakę. Bardzo miło wspominam tę wystawę. Wróciłyśmy do domu z Wybitnie Obiecującą, I lokatą i Best Baby in Bread. No i bardzo ładnym opisem.
Druga wystawa - Częstochowa. Tutaj już nie było tak różowo. Chociaż byli z nami znajomi ze swoim psem. Moja trikolorka pokazała ząbki. Była poddenerwowana i agresywna. Na ringu rozpraszała się innymi psami. Smakołyki na nią nie działały. Zapewne przez jazdę samochodem, której nie cierpi. Wyszliśmy jednak z WO i I lokatą. Jej agresja nieco mnie jednak zaskoczyła. Do tej pory była idealna w stosunku do innych psów. Myślę, że wpływ na to ma nasza inna suka, znajda, która "nauczyła" Corey agresywności. Wcześniej moja suka była wręcz uległa.
Corey nie boi się wody, co mi się podoba. Nasza wcześniejsza suka, Owczarek Szkocki, nie znosiła się kąpać. A chociaż moja Borderka w wannie też nie lubi szaleć, w rzece jest w swoim żywiole.
Kiedy idę zająć się końmi, ona jest ze mną. Chce pomóc, zaganiając je, czego nie lubię. A wszystko przez to, że ja zdaję sobie z tego sprawę, że koń może ją kopnąć i nawet zabić. Tymczasem ona myśli tylko o tym, by zająć się tymi wrednymi osobnikami. Tak samo jest z samochodami.
Jeżeli szukacie psa, przemyślcie dobrze, czy ma to być Border. Chociaż ostatnio nastała istna Era Bordera, nie idźcie w ślad za trendami wśród psiarzy. Będziecie z tym psem kilkanaście lat, a w tym czasie moda zmieni się kilkakrotnie. Później nadejdą Collie, Dogi Niemieckie, Pudle, Wyżły Weimarskie, Spaniele, Labradory, Ratlerki, Amstaffy. Czy będziecie kupować wszystkie te psy? No właśnie.
Ogólnie jestem zadowolona z mojej psiny, chociaż często mnie irytuje. To, że ma ważniejsze sprawy na głowie niż przyjść na zawołanie, że zajmowanie się końmi jest priorytetem, że ignoruje mnie wobec koni... Poza tym jest jednak cudem. I co mogę powiedzieć to to, że po prostu ją kocham. Zapewne uznacie to za idiotyczne (nie, nie Wy, psiarze, którzy sami na pewno zetknęliście się z tym samym), ale tak właśnie jest. Ten mój wierny kompan, towarzysz, wpisał się w moje życie. A chociaż popełniam wiele błędów, Corey mi to wybacza i o nich zapomina. Psy nie patrzą na to, co było. Wystarczy je przytulić i przeprosić. One żyją chwilą. Tak właśnie chcę, by Corey odeszła. I chociaż trudno o tym pisać, o śmierci psa, chociaż ma dopiero rok, wiem, że ten moment nadejdzie. Chwila rozstania. Chciałabym, żeby Corey odeszła robiąc to, co kocha najbardziej. Czy to będzie frisbee, czy nadal pasienie. Niech tak będzie. Chciałabym też w owym momencie okazać się silna, chociaż wiem, że będę długo się po tym zbierać. Zrobiło się jednak smutno, a nie chciałam, by tak wyglądał ten wpis. W końcu urodziny to radosny dzień.

Nie przekonuję nikogo, że Corey jest najwspanialszym psem na świecie, bo wiem, że każdy właściciel psa właśnie swojego uważa za ósmy cud świata. I to jest prawidłowe. Bo najważniejsza jest ta więź, którą razem stworzycie. To ona sprawia, że tak postrzegacie świat i swojego pupila. Żal mi tylko zwierząt, które zaufały kilkakrotnie, a człowiek za każdym razem je skrzywdził. Wtedy wstydzę się za rodzaj ludzki, bo chociaż jest wielu wspaniałych ludzi, równie wielu jest tych, którzy bezmyślnie przyglądają się cierpieniu.


WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, COREY!
obyśmy mogły obchodzić jak najwięcej Twoich urodzin! 

to głupie, ale właśnie w tej chwili, po przeczytaniu tego wszystkiego, co napisałam, pociekła mi łza. nie sądziłam, że tak łatwo się wzruszam. ;)