20 marca 2012

problemy

CZEŚĆ!

Ten post poświęcę problemom, które mam z tym złem wcielonym imieniem Corey. Przyznam, że jest ich kilka, ale patrząc na inne psy, mogło być ich o wiele, wiele więcej. Nie załamuję się, bo psica jest jeszcze dość młoda i da się je pewnie wykorzenić z jej świadomości.

Od czego zacząć? A, dobra, może od najgorszego z możliwych złego nawyku. Pasienie samochodów. Jesteśmy na etapie robienia zmian na podwórku koło domu, budowania garażu i zmieniania kostki. Jak to pracownicy - zostawiają wszystko, co jest możliwe, otwarte. Jakby nie wiedzieli, że furtkę i bramę można też zamknąć. A Corey? Corey wykorzystuje każdą okazję, ustawia się przy drodze i czyha na niczego nieświadomych kierowców. Do tej pory zawsze wyhamuje przed autami na czas, ale najgorzej było zimą, kiedy na drodze była szklanka. Mój border wpadał w poślizg i nie mógł się zatrzymać.
Może nie jest to optymalne rozwiązanie, ale na czas mojej nieobecności (szkoła) najczęściej jest po prostu wiązana albo siedzi praktycznie cały czas w domu. Nie jest sama, ale też nie ma zapewnionej odpowiedniej porcji ruchu. Kiedy jednak wracam, od razu jest spuszczana/wypuszczana i wtedy trochę ją zmęczę na dworze. Wiem jednak, że kiedyś po prostu może zginąć na drodze.

Kolejny kłopot - agresja wobec innych psów. Sądzę, że Corey nauczyła się jej od naszego drugiego psa, Luny, która jest znajdą. Dla przykładu: na pierwszej wystawie (lipiec) suka zachowywała się wzorcowo. Była skupiona na mnie, fakt, do obcych psów podchodziła z rezerwą, ale po chwili machała już ogonem i przymilała się do nich, a nie nie z agresją. Już na drugiej wystawie (październik) wszyscy interesowali ją bardziej niż moja osoba. W kolejce po katalog stale zaczepiała inne psy i warczała na nie. Na ringu, przy kłusowaniu, ciągle rozpraszała się innymi psami i ciągnęła na ringówce w ich stronę, by się z nimi skonfrontować.
W życiu codziennym też akceptuje niewiele innych osobników. Na spacerze, jak mijamy ogródek z psem, od razu ciągnie do ogrodzenia, szczekając i warcząc.

Pasienie koni. Jako że mam prócz psa i kota także dwie klacze, codziennie z nimi przebywam. Corey chodzi ze mną. Fakt, nie mogę powiedzieć, że tylko mi przeszkadza, bo pomaga je wprowadzić do boksów itp., ale tym samym naraża siebie na kopnięcia. Kiedy też jestem ja i konie, bez wahania skupia się na obiekcie pasienia.


Przywoływanie. A to się wiąże z powyższym. Jeżeli jesteśmy same, przychodzi bez wahania. Kiedy jednak na horyzoncie pojawi się pies/koń/samochód, jest problem.



Bardzo proszę o jakiekolwiek rady co do tego, jak pozbyć się tych nawyków. Najbardziej zależy mi na wykorzenieniu pasienia samochodów i agresji wobec innych psów, a także przywoływania (czyli praktycznie wszystkiego ;)).
Jeżeli ktoś ma jakieś pomysły, proszę pisać:
a) komentarze
b) na GG: 10966188
c) na maila: wiktabc@op.pl
d) na konto Tvetto na forum border collie

Będę wdzięczna za jakiekolwiek zainteresowanie tymi kłopotami i reakcję z Waszej strony.


Pozdrawiam ;)

4 marca 2012

sztuczki

hej, suczki, na na na na, 
my znamy wasze sztuczki, na na na na.

obiecałam co poniektórym osobom, że coś napiszę. ale że nie mam co, więc pokrótce na temat sztuczek, które moja Corey ma w zanadrzu. zacznijmy od najprostszych, o których właściwie nie powinnam wspominać, bo zna je pewnie nawet najgłupszy Burek. no i reszta, których być może jakiś Azor nie zna. <:
  • siad
  • waruj
  • zostań
  • daj głos
  • daj łapę
  • drugą
  • przybij piątkę
  • obrót
  • czołgaj się
  • hop
  • zejdź
  • proś
  • klękaj (przód na ziemi, a zadek w górze)
  • zostaw
  • do mnie (chociaż czasami coś jej odpierdzieli i ma mnie w dupie - to miłe z jej strony...)
  • podaj
  • nie rusz
  • wyj
  • noga
  • chodzenie do tyłu
  • równaj
  • kłus
  • wystawa
  • aport
  • łapie piłeczki
  • wskakuje na plecy
  • przeskakuje przez uniesioną nogę
  • zagania konie
  • przeskakuje przez leżącą Lunę - drugiego psa
  • zmienia pozycje (np. siad -> leżeć -> stój -> siad -> stój itd.)
  • przynosi piłeczki (nie, nie aport. po prostu jak powiem 'gdzie piłka?' to ona znajduje zabawkę i mi ją przynosi)
  • targetowanie tylnymi łapami (na razie wchodzi zadkiem na pięć sporawych książek)
to chyba wszystko.
poza tym ćwiczymy sobie frisbee, agility no i obedience. ale najczęściej po prostu sobie piłeczkujemy dla relaksu. nie ma u nas nigdzie toru agility, więc trzeba się zadowolić hopkami z drewna, dźwigniami z deski a tunelem... a tunelu nie ma, ha!
frisbee - nie mam sił do Corey. że też nie mogłam trafić na jakiegoś bołdełka, który by nie wykańczał wszystkich dysków zanim zaczynamy się w ogóle uczyć czegoś nowego. pogryzła już multum talerzy. ale i tak ją ubóstwiam. <3
obedience - jak na razie tylko sobie chodzimy, każę jej zostać, przybiec etc. słabe początki.

zdjęć nowych nie ma, więc... no więc nie będzie. :p


cześć!